Końcówki mocy  M1

Stopień końcowy na tranzystorach 2SA1302 / 2SC3281 Toshiba. Wzmacniacz posiada zabezpieczenie przeciw przeciążeniowe, oraz zabezpieczenie głośników przed pojawieniem się napięcia stałego na wyjściu. Sygnał z gniazda RCA biegnie bezpośrednio na płytkę przewodem dł. 10 mm. Dalsza redukcja ścieżki sygnału nie była możliwa. Podobnie jest z wyjściem, które na swej drodze napotyka jedynie przekaźnik chroniący kolumny przed skutkami ewentualnej awarii wzmacniacza i stukami przy jego włączeniu i wyłączeniu. Układ jest dosyć skomplikowany, ale charakteryzuje się małymi zniekształceniami intermodulacyjnymi [TIM], na które "ucho ludzkie" jest bardzo wrażliwe. Wady tej, nie posiadają wzmacniacze lampowe i ten układ brzmieniem zbliża się nieco do lampowców. Schemat zaczerpnięty z Radioelektronika 6/82 z późniejszymi poprawkami. Zaprojektowany przez Urszulę Klapczyńską. Gra bardzo czysto, bez charakterystycznego, tranzystorowego wyostrzania dźwięku.

   

Kilka uwag:  Diody D4,D5 muszą mieć kontakt termiczny z radiatorem. Tranzystory T13, T17 sterujące również na radiatorze. Potencjometrem P1 ustawiamy zero na wyjściu, P2 prąd spoczynkowy ok. 20mA. Elementy: T19,T20, R30...R35 to zabezpieczenie przed przeciążeniem audiofile mogą je pominąć lecz nie są one w torze akustycznym i ich brak nie ma wpływu na brzmienie. Jako tranzystory mocy stosowałem BD911/BD912 - grają matowo, 2N6488/2N6491- słabe, ale kryształowe brzmienie, TIP35/TIP36 oraz 2SA1302/2SC3281 potężne i jasne brzmienie. Te ostatnie mają spory rozrzut parametrów i ciężko jest dobrać je w pary, ale warto się potrudzić wg mnie grają najlepiej. Wszelkie próby podniesienia napięcia zasilania odradzam. Wzmacniacz jest stabilny i gra wspaniale, ale jest czuły i nie wydusi się z niego więcej. Nie lubi zwarć na wyjściu i braku masy na wejściu. Nadmierne gmeranie i poprawianie płytki drukowanej również odradzam bardzo krytycznym okazał się sposób prowadzenia masy o czym wspominała autorka w swoim artykule.

  

Wiele kolumn ocaliło to zabezpieczenie. Ktoś powie, że dobry wzmacniacz się nie psuje, ale potrzebę stosowania czegoś takiego zrozumie ten, kto stracił drogie głośniki wysokotonowe z powodu np. złego styku w interkonekcie, czy przez nieuwagę przy majstrowaniu. Elementy R5, C2 i P1 ustalają czas załączenia głośników po włączeniu zasilania 4...10s. Wyłączenie następuje w ciągu ok. 1/4 s. Wartość C3 powinna być minimalna - konieczna dla wygładzenia napięcia zasilania. Tyle jeśli chodzi o opóźniane załączanie. Przy pojawieniu się napięcia stałego na wyjściu końcówki mocy układ reaguje błyskawicznie. Należy zwrócić szczególną uwagę na połączenie wyjść wzmacniacza z układem - elementy R9, R10 muszą zawsze "widzieć" wyjście wzmacniacza i tak w przypadku zadziałania, układ nie włączy głośników na wyjściu utrzymuje się napięcie stałe. Czyli jak to z reguły bywa do wymiany tranzystorów mocy, sterujących i rezystorów emiterowych ;)

Obudowa to ceownik aluminiowy ze wspawanymi elementami montażowymi. Chassis pełni zarazem rolę radiatora. Przekładka miedziana gr.5mm, do której przykręcone są tranzystory mocy i elementy kompensacji temperaturowej, pełni rolę ekranu oddzielającego część zasilacza od sygnałowej, lepiej reaguje na zmiany temperatury tranzystorów końcowych niż aluminium oraz bardzo ułatwia montaż. Przód i tył to 5mm aluminium szlifowane i anodowane na czarno w późniejszych wersjach lakierowane. Boki dębowe. Stopki ze stali nierdzewnej - w późniejszej wersji zamiast nieznośnych stożków zacząłem stosować walce z chromowanego mosiądzu.

 Moc znamionowa  60W / 4ohm - 40W / 8ohm
 Impedancja wejściowa  75 kohm
 Czułość  0,775 V
 Pasmo  7 Hz - 135 kHz (1 dB)
 Sygnał / szum  > 110 dB
 Zniekształcenia nieliniowe [THD]  0,005 %
 Zniekształcenia [TIM]  0,003 %
 Wymiary  [mm]  w / h / d  125 / 65 / 280
 Waga  3,8 kg

Wzmacniacz A1, którego zdjęć nie posiadam, a następnego raczej nie będę robił, tworzyły te właśnie końcówki mocy zmontowane w jednej obudowie w konwencji dual mono. Monobloki służą mi już kilkanaście lat i w tym czasie pozwoliłem sobie jedynie na mały upgrade w postaci aluminiowych, nie wysychających elektrolitów o małym ESR, za które dałem grande walichę deoro pieniędzy. Gdybym był audiofilem napisałbym, że to odmieniło moje życie, ale skoro nim nie jestem, tak się nie stało. Wzmacniacz przed tym zabiegiem grał tak samo dobrze.

rysunki